Łowiectwo a rodzicielstwo.

by Krzysztof Turowski

Wybaczcie moją długą nieobecność, jednakże urlop ojcowski rządzi się swoimi prawami, szczególnie wtedy, gdy na świat przychodzi pewna młoda dama, która od pierwszego wejrzenia potrafiła skraść moje serce i uwagę. Tak się też składa, że dzieci to ostatnio temat szeroko komentowany i omawiany z uwagi na dyskusję o przywróceniu możliwości ich uczestniczenia  w polowaniach. Co nas, myśliwych czeka i z czym musimy się zmierzyć?

Moja nieobecność na blogu i w social mediach poza urlopem ojcowskim nałożyła się także na okres pandemii. Jednakże zamknięte lasy i ogólny zakaz poruszania się zeszły na drugi plan, gdy w domu pojawiła się nasza córeczka. Jak wiadomo, każdy rodzic chce jak najlepiej wychować swoje dzieci dbając o nie każdego dnia i starając się robić wszystko tak, aby było mu lub jej jak najlepiej pod każdym względem. Poczynając od tego co będą jadły na śniadanie, poprzez to do jakiej szkoły w przyszłości pójdą. Dlatego też chociażby w trosce o nasze (rodziców) i ich (dzieci) zdrowie na naszej działce powstał kurnik, któremu niebawem poświęcę także i więcej czasu. Chciałbym natomiast wyjaśnić, dlaczego piszę o kurach w kontekście rodzicielstwa.

Staz z pomyslem
O wiele więcej o łowiectwie znajdziesz w mojej książce – Staż z pomysłem.

Kurnik i kury to nie tylko pyszne jajka ale także pewien element wychowawczy, dzięki któremu dzieci są w stanie zobaczyć zależności i zrozumieć, że zwierzę należy karmić, poić i troszczyć się o nie. Dodatkowo ogródek i kurnik to także miejsce skąd do rodzinnego domu trafiają zdrowe i smaczne warzywa i wspomniane wcześniej jajka, a także zdrowe mięso, kiedy kury przestaną się nieść. 

Nie znam lepszego sposobu na pokazanie dzieciom wartości jedzenia i nauczenia ich szacunku do zwierząt i pożywienia niż poprzez pokazanie, ile czasu, pracy i troski należy poświęcić w jego wyhodowanie, pozyskanie i przygotowanie. Łatwo jest iść do sklepu, łatwo kupić dużo, łatwo też to potem wyrzucić, bo człowiek nie przywiązuje do całości procesu powstania jedzenia uwagi. Zepsuło się, trudno – wyrzucę i kupię raz jeszcze. 

Trudniej wyhodować, uprawiać czy upolować coś samemu. Dlatego też uważam, że dzieci, które wychowywały się na wsiach, gdzie hodowano drób, trzodę, uprawiano ogródek i posiadano własny sad czy kawałek pola nieco bardziej rozumieją wartość jaką te produkty posiadają oraz docenią przesłanie, które stoi za hodowlą i łowiectwem.

W moim domu jedzenia nie marnowano. Resztki nie trafiały do kosza, a do misek czy koryt zwierząt. Nikt nie ograniczał udziału dzieci w życiu na wsi. Na wsiach narodziny zwierząt, ich życie i śmierć jest czymś normalnym. Np. po świniobiciu każda część zwierzęcia była wykorzystywana, każdy z domowników miał też swoją rolę w przygotowaniach i późniejszej obróbce. O zwierzęta dbano bo dzięki trosce później człowiek miał co jeść. Nikt nawet nie pomyślałby o tym, żeby dzieci na wsiach nie mogły brać udziału w codziennej pracy, w tym także elementach rozbioru czy nawet samego uboju. To rodzice widzieli i wiedzieli, kiedy i co można dziecku pokazać i jak to wytłumaczyć.  Dlaczego więc ogranicza się myśliwych zabraniając ich dzieciom udziału w polowaniach jakby byli odrębnym i gorszym typem ludzi?  

Myślę, że sporo w tym naszej własnej winy. Wiele nazwijmy to zasług można przypisać samym myśliwym i ich niewłaściwej promocji poprzez chociażby publikację zdjęć z upolowaną zwierzyną czy pokotem. Ludzie niemający pojęcia o tym, czym jest łowiectwo nie potrafią tego zrozumieć i widzą jedynie to, co chcą widzieć i co się im pokazuje – uśmiechniętego myśliwego z bronią nad martwym zwierzęciem.  W ich oczach ten widok to czyste zło. Pomimo tego, że o wiele więcej martwych zwierząt mijają codziennie w supermarketach – poćwiartowane świnie, krowy, całe tuszki kur, tam są czymś normalnym. Tam nie tylko sprzedawca, ale świnka na etykiecie musi być uśmiechnięte, a kura szczęśliwa. Dopiero, gdy to w pełni zaakceptujemy i zrozumiemy będziemy w stanie móc skutecznie dyskutować używając słusznych argumentów.

W dyskusji ze społeczeństwem powinniśmy bowiem używać innych argumentów niż zdjęcia ze zwierzyną i haseł takich jak “promowanie zdrowego stylu życia”, “rodzinne spędzanie wolnego czasu”, “pomaganie rozwijania dziecięcych pasji i zainteresowań”, czy “wyprowadzanie ze świata wirtualnego w świat realny”, bo żadne z nich nie trafia do przeciętnego Kowalskiego, który z tyłu głowy ma wspomniane wcześniej zdjęcie. Osobiście brakuje mi czegoś nadrzędnego i głębszego. Czegoś, jak szacunek do zwierzęcia, a dopiero potem szacunek do pożywienia. Powinniśmy skupiać się na tym, że łowiectwo to ochrona przyrody, dbanie o uprawy, szacunek do pracy rolników, nauka empatii i zasad panujących w przyrodzie. Pamiętajmy, że im dalej od miast, tym większą akceptację ma łowiectwo, rolnictwo i hodowla. Mowa o kulturze i tradycji ma znaczenie dla myśliwych, a nie dla a tych którzy myśliwymi nie są i widzą łowiectwo na paskach informacyjnych i reportażach w TV. Ten kto nie jest sympatykiem łowiectwa nie chce nawet zastanowić się czym jest ono jest a co dopiero wnikać w kulturę, tradycję czy obyczaje. Ten, ktoś widzi martwe zwierzę na zdjęciu w taki sam sposób odbiera samo łowiectwo, a na koniec słyszy “Poluję bo lubię”. Ktoś taki nie będzie chciał poznawać i podtrzymywać łowieckich tradycji, bo są one dla niego niezrozumiałe i mało znaczące, lub wręcz przerażające bo przez hasło poluję bo lubię spłyca do momentu pociągnięcia za spust. 

Dyskusja z pseudo obrońcami zwierząt mówiąca o kulturze i tradycji mija się z celem, bo jest to dla nich całkowita abstrakcja. Najpierw musimy wytłumaczyć czym naprawdę jest łowiectwo i pokażmy, że polowanie to jedynie część naszych działań i pracy. Pamiętajmy, że wśród naszych przeciwników pies ma ludzkie imię. Dla nich nie ma znaczenia czy zwierze, które widzą na ekranie ma rogi i jest jelonkiem. Ich nie interesuje jaki to gatunek i co nosi na swojej głowie, czy zrzuca to wcześniej, później czy w ogóle. To dla nas jest ważne, czy jest to byk daniela, lub kozioł sarny. Naśmiewając się z tego i piętnując zamiast edukować pokazujemy się z bardzo złej strony.

Ze społeczeństwem należy rozmawiać pokazując realny wpływ łowiectwa na gospodarkę i pokazać co będzie, gdy myśliwych zabraknie i dlaczego to właśnie dzieci myśliwych są najwłaściwszymi ludźmi do tego, aby przejmować zadania ochrony przyrody od polujących rodziców i że nikt nikogo w tym wszystkim nie krzywdzi. Tak, jak gospodarstwa rolne uczą szacunku do zwierząt przydomowych, upraw, domowego chleba i przetworów, tak samo łowiectwo uczy szacunku do zwierzyny, lasu, prac rolników, płodów rolnych i mięsa.   

Kury w kurniku, świnia w chlewie czy dzik w lesie uczą także tego, że zwierzęta to nie ludzie i pokazują granicę między światem ludzkim a zwierzęcym o którym często zapominają mieszkańcy ciasnych blokowisk. Mówiłem już o tym nie raz, że najgorsze co może spotkać świat to chów klatkowy i nie mam na myśli zwierząt, a ludzi i widząc dyskusję w mediach utwierdzam się w tym coraz bardziej. 

Na zakończenie chciałbym przytoczyć cytat z jednej z najmądrzejszych książek dotykającej naszych relacji ze zwierzętami autorstwa Andrzeja G. Kruszewicza: “Jeżeli ktoś neguje łowiectwo lub mięso w diecie, to neguje korzenie ludzkiej cywilizacji i dietę, dzięki której powstał ludzki mózg. Każdy powinien mieć prawo do swobodnego kształtowania swojej postawy wobec świata, ale musi to być zgodne z prawem, normami etycznymi i zasadami współistnienia w społeczeństwie. Nie można narzucać swojej filozofii, preferencji lub poglądów innym, krytykować ich za to, co wkładają do swojego garnka, z kim śpią lub na jaką partię głosowali. To podstawa współistnienia na zasadach wzajemnego szacunku”.

Zatem jeśli jesteś przeciwnikiem łowiectwa i nie jadasz mięsa to jest to Twój wybór. Mój wybór polega na tym, że chce jeść zarówno mięso, jajka, nabiał i mam do tego pełne prawo. Chce też, aby były to produkty zdrowe i smaczne, najwyższej jakości, dla zdrowia własnego i zdrowia mojej rodziny. Dlatego mam kury i sam poluję. Chce też, aby moje dzieci wiedziały, że jedzenie to coś więcej niż produkt na półce. Chcę, żeby wiedziały, ile trudu i pracy kosztuje nie tylko przygotowanie, ale także wyhodowanie kury, uprawa warzyw czy upolowanie zwierzyny i dlaczego jest ważne, aby żadna część zwierzyny się nie marnowała. Wychowam moje dzieci najlepiej jak będę mógł, bo tylko ja i moja żona wiem, jak zrobić to, aby były zdrowe i szczęśliwe, bo każdy rodzic wie sam kiedy i co jest najlepsze dla jego dziecka. 

Darzbór!

 P.s. Chciałbym podziękować Panu Prof. Dariuszowi J. Gwiazdowiczowi za jego świetne wystąpienie w sejmie oparte o raport, dane, wyliczenia i naukowe badania. Czapki z głów!

 

źródło cytatu: Hipokryzja – Andrzej G. Kruszewicz, Warszawa 2017, Oikos, Wydanie I

You may also like

Select your currency
EUR Euro