What do with fox in the city?
18 grudnia, 2018Czy nadchodzi era termowizji?
2 stycznia, 2019Pamiętam jak będąc dzieckiem widywałem na wsi wielkie plakaty informujące o obowiązkowych szczepieniach psów przeciwko wściekliźnie. Wisiały praktycznie wszędzie – na przystankach autobusowych, na słupach ogłoszeniowych, nawet na niektórych bramach wjazdowych u rolników.
Plakat przedstawiał wielkiego groźnego psa toczącego pianę z pyska. Wścieklizna była wtedy poważnym problemem i jak pamiętam każdy starał się podchodzić do tematu szczepień z powagą i rzetelnością. W dniu szczepienia cała wieś ruszała ze swoimi psami do punktu w którym czekał weterynarz. Uczono mnie także abym nie zbliżał się także do zwierząt nie wykazujących lęku przed człowiekiem. Każdy bał się lisa który przenosił tę groźną chorobę. Jeśli ten pojawiał się na wsi, to tuż za nim pojawiał się myśliwy.
To jednak nie wystarczało i dlatego w latach dziewięćdziesiątych postanowiono rozpocząć akcję wykładania szczepionek dla lisów. Szczepionki zrzucane z samolotów dwa razy w roku (wiosną i jesienią) praktycznie zlikwidowały problem wścieklizny u lisa. Od 2003 do 2017 roku w województwie śląskim odnotowano 7 przypadków wścieklizny, przy czym tylko jeden przypadek dotyczył lisa. Dla porównania tylko w roku 1980 w skali kraju stwierdzono aż 650 przypadków wścieklizny u lisów. Szczepionki działały!
Ulgę poczuli nie tylko ludzie, ale także i same lisy które zaczęły się mnożyć na potęgę wyniszczając populację zwierzyny drobnej. Są na wsiach, w miastach i nie boją się ludzi. Zdjęcie które widzicie poniżej zostało zrobione przez moją żonę tej jesieni na naszym tarasie gdy ja wyjechałem na grzyby. Spędził na naszym podwórku kilka dobrych minut, a u sąsiada urządził sobie drzemkę. Osobiście widziałem tego lisa jeszcze dwa razy – pierwszy i ostatni.
Przewiń w dół do następnej części.
Takie spotkania z lisami stały się codziennością nie tylko na wsiach ale także i w dużych miastach.
Przykładem takiego miejsca jak Kołobrzeg który z lisem ma ogromny problem. Jak podaje portal wp.pl lisy można spotkać na każdym kroku – buszują w koszach na śmieci, spacerując parkowymi ścieżkami i rozmnażają się fundując miastu prawdziwą lisią inwazję. Po tym jak lis pogryzł jedną z mieszkanek miasto postanowiło że zajmie się ich odłowem. Rozstawiono pułapki w które w ciągu dwóch tygodni złapało się 13 lisów. Złapane lisy były wywożone poza miasto do lasu. To jednak nie rozwiązuje problemu, dlatego władze miasta zastanawiają się nad innym, skuteczniejszym rozwiązaniem polegającym na usypianiu lisów. Okazuje się jednak że dla eko-terrorystów takie wyjście nie wchodzi w grę i jak możecie się domyślać urzędników z Kołobrzegu spotkała wielka fala hejtu.
Pseudo ekolodzy nie wyobrażają sobie jak można uśmiercać lisy czy jakiekolwiek inne dzikie zwierzęta. Jak mówią “przyroda wyreguluje się sama”. Niestety nie i widzieliśmy to już wielokrotnie. Przykładem może być Holandia, gdzie pozwolono na niekontrolowane rozmnażanie się gęsi które zagrażały życiu ludzi, a obecnie występuje problem z ogromną populacją jeleni o której na moim blogu pisałem jakiś czas temu. Zatem jeśli zastosowaliśmy szczepionki przeciwko wściekliźnie to lis stracił swojego naturalnego wroga i nie ma dla niego szansy na jakąkolwiek naturalną regulację gatunku. Lisy rozmnażają się w zastraszającym tempie niszcząc populację zwierzyny drobnej, podchodzą pod nasze domy nie okazując lęku przed człowiekiem. Kontakt z lisem może skończyć się dla człowieka bardzo źle, bowiem lisy to także pasożyty jak np. bąblowiec który powoduje bąblowicę – bardzo groźną chorobę.
Nie jestem jasnowidzem i nie wiem jak potoczą się sprawy w Kołobrzegu. Wiem natomiast że możemy się spodziewać medialnego szumu, protestów ekologów i jeszcze większej fali hejtu za pomysł redukcji populacji miejskiego lisa.
Wiem i rozumiem, że populacja lisa jest zbyt duża i wymaga redukcji. Lisy są zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia. Fakt.pl napisał “Jeśli ktoś nie widział lisa „na żywo” śmiało może przyjechać do Kołobrzegu…” ja jednak stanowczo odradzam takie wizyty. Kołobrzeg warto odwiedzić z uwagi na morze, latarnię morską, plażę czy molo, a lisa zdecydowanie lepiej i zdrowiej nosić w formie prawdziwego ekologicznego futra czy czapki – lisiury.
Darz Bór!
P.s. w momencie gdy kończę pisać te słowa Lasy Państwowe w Piotrkowie poinformowały, że do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt trafił nieprzytomny lis który leżał przez dwa dni przy drodze. Wykonano mu prześwietlenie i cytuję „rozpoczęto wyścig z czasem”. Zwierzę było nieprzytomne cztery doby. Przez ten czas opiekunka i lekarz zajmowali się nim niemal bez przerwy. Krwawienie z jelit ustało a lis w piątej dobie otworzył oczy. Stłuczona szczęka nie pozwoliła mu na przyjmowanie stałego pokarmu więc otrzymywał mięsne koktajle.
Pozwolicie że pozostawię to bez komentarza……