Jak czyścić broń śrutową?
31 marca, 2020Dyżury na miarę 21 wieku
27 kwietnia, 2020Jak zawsze u nas w super cenie:
Wybaczcie moją długą nieobecność, jednakże urlop ojcowski rządzi się swoimi prawami, szczególnie wtedy, gdy na świat przychodzi pewna młoda dama, która od pierwszego wejrzenia potrafiła skraść moje serce i uwagę. Tak się też składa, że dzieci to ostatnio temat szeroko komentowany i omawiany z uwagi na dyskusję o przywróceniu możliwości ich uczestniczenia w polowaniach. Co nas, myśliwych czeka i z czym musimy się zmierzyć?
Moja nieobecność na blogu i w social mediach poza urlopem ojcowskim nałożyła się także na okres pandemii. Jednakże zamknięte lasy i ogólny zakaz poruszania się zeszły na drugi plan, gdy w domu pojawiła się nasza córeczka. Jak wiadomo, każdy rodzic chce jak najlepiej wychować swoje dzieci dbając o nie każdego dnia i starając się robić wszystko tak, aby było mu lub jej jak najlepiej pod każdym względem. Poczynając od tego co będą jadły na śniadanie, poprzez to do jakiej szkoły w przyszłości pójdą. Dlatego też chociażby w trosce o nasze (rodziców) i ich (dzieci) zdrowie na naszej działce powstał kurnik, któremu niebawem poświęcę także i więcej czasu. Chciałbym natomiast wyjaśnić, dlaczego piszę o kurach w kontekście rodzicielstwa.
Kurnik i kury to nie tylko pyszne jajka ale także pewien element wychowawczy, dzięki któremu dzieci są w stanie zobaczyć zależności i zrozumieć, że zwierzę należy karmić, poić i troszczyć się o nie. Dodatkowo ogródek i kurnik to także miejsce skąd do rodzinnego domu trafiają zdrowe i smaczne warzywa i wspomniane wcześniej jajka, a także zdrowe mięso, kiedy kury przestaną się nieść.
Nie znam lepszego sposobu na pokazanie dzieciom wartości jedzenia i nauczenia ich szacunku do zwierząt i pożywienia niż poprzez pokazanie, ile czasu, pracy i troski należy poświęcić w jego wyhodowanie, pozyskanie i przygotowanie. Łatwo jest iść do sklepu, łatwo kupić dużo, łatwo też to potem wyrzucić, bo człowiek nie przywiązuje do całości procesu powstania jedzenia uwagi. Zepsuło się, trudno – wyrzucę i kupię raz jeszcze.
Trudniej wyhodować, uprawiać czy upolować coś samemu. Dlatego też uważam, że dzieci, które wychowywały się na wsiach, gdzie hodowano drób, trzodę, uprawiano ogródek i posiadano własny sad czy kawałek pola nieco bardziej rozumieją wartość jaką te produkty posiadają oraz docenią przesłanie, które stoi za hodowlą i łowiectwem.
W moim domu jedzenia nie marnowano. Resztki nie trafiały do kosza, a do misek czy koryt zwierząt. Nikt nie ograniczał udziału dzieci w życiu na wsi. Na wsiach narodziny zwierząt, ich życie i śmierć jest czymś normalnym. Np. po świniobiciu każda część zwierzęcia była wykorzystywana, każdy z domowników miał też swoją rolę w przygotowaniach i późniejszej obróbce. O zwierzęta dbano bo dzięki trosce później człowiek miał co jeść. Nikt nawet nie pomyślałby o tym, żeby dzieci na wsiach nie mogły brać udziału w codziennej pracy, w tym także elementach rozbioru czy nawet samego uboju. To rodzice widzieli i wiedzieli, kiedy i co można dziecku pokazać i jak to wytłumaczyć. Dlaczego więc ogranicza się myśliwych zabraniając ich dzieciom udziału w polowaniach jakby byli odrębnym i gorszym typem ludzi?
Myślę, że sporo w tym naszej własnej winy. Wiele nazwijmy to zasług można przypisać samym myśliwym i ich niewłaściwej promocji poprzez chociażby publikację zdjęć z upolowaną zwierzyną czy pokotem. Ludzie niemający pojęcia o tym, czym jest łowiectwo nie potrafią tego zrozumieć i widzą jedynie to, co chcą widzieć i co się im pokazuje – uśmiechniętego myśliwego z bronią nad martwym zwierzęciem. W ich oczach ten widok to czyste zło. Pomimo tego, że o wiele więcej martwych zwierząt mijają codziennie w supermarketach – poćwiartowane świnie, krowy, całe tuszki kur, tam są czymś normalnym. Tam nie tylko sprzedawca, ale świnka na etykiecie musi być uśmiechnięte, a kura szczęśliwa. Dopiero, gdy to w pełni zaakceptujemy i zrozumiemy będziemy w stanie móc skutecznie dyskutować używając słusznych argumentów.
W dyskusji ze społeczeństwem powinniśmy bowiem używać innych argumentów niż zdjęcia ze zwierzyną i haseł takich jak “promowanie zdrowego stylu życia”, “rodzinne spędzanie wolnego czasu”, “pomaganie rozwijania dziecięcych pasji i zainteresowań”, czy “wyprowadzanie ze świata wirtualnego w świat realny”, bo żadne z nich nie trafia do przeciętnego Kowalskiego, który z tyłu głowy ma wspomniane wcześniej zdjęcie. Osobiście brakuje mi czegoś nadrzędnego i głębszego. Czegoś, jak szacunek do zwierzęcia, a dopiero potem szacunek do pożywienia. Powinniśmy skupiać się na tym, że łowiectwo to ochrona przyrody, dbanie o uprawy, szacunek do pracy rolników, nauka empatii i zasad panujących w przyrodzie. Pamiętajmy, że im dalej od miast, tym większą akceptację ma łowiectwo, rolnictwo i hodowla. Mowa o kulturze i tradycji ma znaczenie dla myśliwych, a nie dla a tych którzy myśliwymi nie są i widzą łowiectwo na paskach informacyjnych i reportażach w TV. Ten kto nie jest sympatykiem łowiectwa nie chce nawet zastanowić się czym jest ono jest a co dopiero wnikać w kulturę, tradycję czy obyczaje. Ten, ktoś widzi martwe zwierzę na zdjęciu w taki sam sposób odbiera samo łowiectwo, a na koniec słyszy “Poluję bo lubię”. Ktoś taki nie będzie chciał poznawać i podtrzymywać łowieckich tradycji, bo są one dla niego niezrozumiałe i mało znaczące, lub wręcz przerażające bo przez hasło poluję bo lubię spłyca do momentu pociągnięcia za spust.
Dyskusja z pseudo obrońcami zwierząt mówiąca o kulturze i tradycji mija się z celem, bo jest to dla nich całkowita abstrakcja. Najpierw musimy wytłumaczyć czym naprawdę jest łowiectwo i pokażmy, że polowanie to jedynie część naszych działań i pracy. Pamiętajmy, że wśród naszych przeciwników pies ma ludzkie imię. Dla nich nie ma znaczenia czy zwierze, które widzą na ekranie ma rogi i jest jelonkiem. Ich nie interesuje jaki to gatunek i co nosi na swojej głowie, czy zrzuca to wcześniej, później czy w ogóle. To dla nas jest ważne, czy jest to byk daniela, lub kozioł sarny. Naśmiewając się z tego i piętnując zamiast edukować pokazujemy się z bardzo złej strony.
Ze społeczeństwem należy rozmawiać pokazując realny wpływ łowiectwa na gospodarkę i pokazać co będzie, gdy myśliwych zabraknie i dlaczego to właśnie dzieci myśliwych są najwłaściwszymi ludźmi do tego, aby przejmować zadania ochrony przyrody od polujących rodziców i że nikt nikogo w tym wszystkim nie krzywdzi. Tak, jak gospodarstwa rolne uczą szacunku do zwierząt przydomowych, upraw, domowego chleba i przetworów, tak samo łowiectwo uczy szacunku do zwierzyny, lasu, prac rolników, płodów rolnych i mięsa.
Kury w kurniku, świnia w chlewie czy dzik w lesie uczą także tego, że zwierzęta to nie ludzie i pokazują granicę między światem ludzkim a zwierzęcym o którym często zapominają mieszkańcy ciasnych blokowisk. Mówiłem już o tym nie raz, że najgorsze co może spotkać świat to chów klatkowy i nie mam na myśli zwierząt, a ludzi i widząc dyskusję w mediach utwierdzam się w tym coraz bardziej.
Na zakończenie chciałbym przytoczyć cytat z jednej z najmądrzejszych książek dotykającej naszych relacji ze zwierzętami autorstwa Andrzeja G. Kruszewicza: “Jeżeli ktoś neguje łowiectwo lub mięso w diecie, to neguje korzenie ludzkiej cywilizacji i dietę, dzięki której powstał ludzki mózg. Każdy powinien mieć prawo do swobodnego kształtowania swojej postawy wobec świata, ale musi to być zgodne z prawem, normami etycznymi i zasadami współistnienia w społeczeństwie. Nie można narzucać swojej filozofii, preferencji lub poglądów innym, krytykować ich za to, co wkładają do swojego garnka, z kim śpią lub na jaką partię głosowali. To podstawa współistnienia na zasadach wzajemnego szacunku”.
Zatem jeśli jesteś przeciwnikiem łowiectwa i nie jadasz mięsa to jest to Twój wybór. Mój wybór polega na tym, że chce jeść zarówno mięso, jajka, nabiał i mam do tego pełne prawo. Chce też, aby były to produkty zdrowe i smaczne, najwyższej jakości, dla zdrowia własnego i zdrowia mojej rodziny. Dlatego mam kury i sam poluję. Chce też, aby moje dzieci wiedziały, że jedzenie to coś więcej niż produkt na półce. Chcę, żeby wiedziały, ile trudu i pracy kosztuje nie tylko przygotowanie, ale także wyhodowanie kury, uprawa warzyw czy upolowanie zwierzyny i dlaczego jest ważne, aby żadna część zwierzyny się nie marnowała. Wychowam moje dzieci najlepiej jak będę mógł, bo tylko ja i moja żona wiem, jak zrobić to, aby były zdrowe i szczęśliwe, bo każdy rodzic wie sam kiedy i co jest najlepsze dla jego dziecka.
Darzbór!
P.s. Chciałbym podziękować Panu Prof. Dariuszowi J. Gwiazdowiczowi za jego świetne wystąpienie w sejmie oparte o raport, dane, wyliczenia i naukowe badania. Czapki z głów!
źródło cytatu: Hipokryzja – Andrzej G. Kruszewicz, Warszawa 2017, Oikos, Wydanie I
Related posts
This website uses cookies to improve your experience. By using this website you agree to our Data Protection Policy.Read moreWe use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue to use this site we will assume that you are happy with it. Używamy plików cookie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Jeśli będziesz nadal korzystać z tej strony, zakładamy, że jesteś z tego zadowolony.OkRead more / Czytaj więcej