Smak łowów na grzywacze

by Krzysztof Turowski

Skończyły się wakacje, zaczął się wrzesień I już na samym jego początku pogoda uległa drastycznej zmianie. Noce zrobiły się chłodne, poranki mgliste, bardzo szybko znikają też ścierniska, na których jeszcze chwilę temu żerowały grzywacze. Na całe szczęście sezon na nie wciąż trwa i wciąż można wyruszyć na polowanie, aby uzupełnić zapasy na zimowy rosół.  

Ten rok jest dla mnie istnym szaleństwem z uwagi na wydanie książki “Staż z Pomysłem” której pierwsze egzemplarze docierają już do adresatów, a ja otrzymuję już pierwsze pochlebne komentarze za co serdecznie dziękuję.  Pomimo ogromu pracy udało mi wyjść w tym sezonie I zapolować na grzywacze z bałwankami. Udało mi się nawet odkryć, że telefony mają tryb “nie przeszkadzać” a maile spokojnie mogą poczekać.  

Staż z pomysłem - podręcznik dla przyszłych i obecnych myśliwych
Staż z pomysłem już w sprzedaży

Zresztą nie wyobrażałem sobie tego, żeby nie wyruszyć na łowy na grzywacza w sytuacji, w której poświęcam mu tak wiele miejsca w mojej książce, a w przygotowaniu rozdziałów udzielał mi porad sam Kosmaty! Łowy na grzywacze to bardzo ciekawy sposób polowania, tak inny od tego do którego jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień i w pewien sposób bardzo wymagający! Takie łowy to wiele więcej przygotowań i zupełnie inne podejście.  

Dlaczego polowania z bałwankami na grzywacze różnią się tak bardzo od innych polowań? Bo jeśli chcemy zrobić to dobrze, to musimy pamiętać, o bardzo wielu rzeczach – począwszy od wyboru odpowiedniego miejsca, poprzez właściwe ustawienie bałwanków, po kamuflaż, którego noszenie w letnie, upalne dni może okazać się nie lada wyzwaniem! Kilku z Was żartowało sobie nawet z moich relacji na Instagramie, gdzie przy 28 stopniach siedziałem przy ściernisku nieopodal uprawy kukurydzy ubrany w kamuflaż ghillie w kominie zasłaniającym twarz. Ale jak to mówią – “twardym trza być”! Początek samego polowanie był dla mnie dość trudny, bo samo miejsce musiałem zmieniać kilkukrotnie, z uwagi na pracujące maszyny rolnicze. Ale tak to już bywa – w łowisku jesteśmy tylko gościem, dostosowujemy się do prac rolników i aktualnych warunków bezpieczeństwa. Dodatkowo, tam, gdzie wczoraj było ściernisko, dziś może już go nie być. Taki urok końca lata! 

Na szczęście po szybkim telefonie do mojego przyjaciela (również Krzyśka) udało się ustalić potencjalne miejsce, w którym tego dnia powinno być na tyle spokojnie i bezpiecznie, że nikomu nie powinienem przeszkadzać. Po kilkudziesięciu minutach byłem już ponownie rozstawiony 

Na pierwszego grzywacza nie musiałem długo czekać, przyleciał jak tylko na ściernisku pojawiły się pierwsze bałwanki, a ja nie zdążyłem się jeszcze dobrze rozgościć. Moje łowy nie trwały długo, bo z uwagi na konieczność zmiany miejsca poranek szybko zamienił się w południe, a słońce bezlitośnie dawało do zrozumienia, że w pełnym kamuflażu długo tu nie wysiedzę. Spakowałem rzeczy, zabrałem grzywacze i wróciłem do domu, aby przygotować wspaniały rosół. Grzywacze to bardzo wdzięczna zdobycz – skubią się bardzo łatwo, na sucho bez uszkodzenia tuszki jak to bywa w przypadku bażantów czy kaczek.  

Od tuszki oddzielam piersi, które idealnie najadą się na małe, smażone steki. Można owinąć je też boczkiem, nadziać śliwką i grillować lub upiec. Cała reszta ląduje w garnku jako porcja rosołowa łącznie z sercem i żołądkiem.  Rosół jest Lekko słodkawy, delikatny w smaku, bardzo chudy, o pięknym złotym kolorze. Niektórzy nazywają go nawet królem rosołów. Grzywacze układamy na dnie garnka. Porcja to 4 sztuki. Dodajemy porcję warzyw – marchewka, pietruszka, seler, por, opalona nad gazem cebula, opcjonalnie mały kawałek kapusty i zalewamy tak, aby woda zakryła mięso i warzywa. Po odszumowaniu dodajemy przyprawy – liście laurowe, ziele angielskie, pieprz i sól. Bardzo wolny ogień, aby całość się nie gotowała i po kilku godzinach możemy cieszyć się przepysznym daniem! Rosół można mrozić, aby później posłużył nam jako dodatek do przygotowania sosów czy jako baza do zupy na dziczyźnie.  

Pozostałe po ugotowaniu mięso (którego jest co prawda niewiele) idealnie nadaje się jako dodatek do pasztetu z dziczyzny. Bowiem z dziczyzny nigdy nic nie może się zmarnować! 

Darzbór! 

 

You may also like

Select your currency
PLN Złoty polski
EUR Euro