„Put a barrel in yourself and fire it…”
13 listopada, 201810 virtues of a hunter
16 listopada, 2018[vc_row][vc_column][vc_wp_text title=”“Lufę sobie wsadź i odpal, to będzie śmieszne, jednego cioła mniej””]
“…Mordowanie z ambony, z lunetą, pewnie z noktowizorem bezbronnych zwierząt leśnych to nie jest fanatyzm ? Uczenie dzieci że zabijanie jest ok to nie fanatyzm ? Wszystko dla perwersyjnej zabawy i chorej ambicji. Większego z tego powodu mieć nie będziesz. Powtarzam każdemu „myśliwemu” – z gołymi rękami na niedźwiedzia, to jest męstwo i klasa…“
Takimi oto słowami uraczył mnie niejaki E pod zamieszczonym przeze mnie wideo z porannego wydania TVN24 w którym to redaktor chciał wykazać się znajomością biologii i stwierdził że mężem sarny jest daniel.
Pan E jako typowy internetowy troll nie pokazuje swojej twarzy,, ale do niedawna miał upublicznione zdjęcie jak z lubością zabiera się za “niezdrowego burgera” w jednej z popularnych sieci barów szybkiej obsługi.
Przewin w dol do następnej części.
[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row][vc_row equal_height=”” background_type=”image” background_img=”6211″ background_effect=”parallax” background_img_lazyload=”1″ shift_y=”0″ z_index=”0″][vc_column][vc_empty_space height=”200px”][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_wp_text]
Czy fakt spożywania przez niego mięsa mnie dziwi? Nie. Praktycznie każdy z nas jada mięso, nawet jeśli zdarzają się przypadki które mięsa nie jadają, to jadane jest ono przez ich bliskich – rodziców, rodzeństwo, przyjaciół. Nie słyszałem natomiast żeby ktokolwiek atakował swoich znajomych czy rodzinę za to, że kupują w sklepie mięso. Bo jedną rzeczą jest jedzenie mięsa, a inną kwestią jest natomiast świadomość tego skąd to mięso pochodzi.
Dla takich jak Pan E mięso w burgerze, restauracji czy na sklepowej półce jest ok. Uśmiecha się do pani przy kasie składając zamówienie, lub gdy w markecie prosząc o to aby dołożyła kilka plasterków szynki więcej którą następnie on i jego rodzina zje na kanapce. Taka szynka czy burger to nic złego, sugeruje to wizerunek uśmiechniętej świnki i krówki na etykiecie, lub ciężarówce która dostarczyła mięso do sklepu. Zresztą pan E nie dołożył ręki do tego żeby to mięso pozyskać. Ono po prostu magicznie pojawiło się w jego burgerze tak samo jak sałata czy pomidor. Za całość zapłacił kartą płatniczą, więc wie, że nie postąpił nieetycznie. Jego sumienie jest czyste bo to nie on pozbawia życia. Wszystko dobrze, można jeść.
Starałem się wytłumaczyć panu E, że rzeczywistość nie jest taka różowa jak mu się wydaje, podając link do artykułu z portalu nowiny24.pl z reportażem o tym jak wygląda praca w rzeźni i skąd bierze się jego mięso. Przytoczę tu tylko fragment:
“Dwóch mężczyzn w ceratowych fartuchach wchodzi do boksu ze świniami. Wśród zwierząt popłoch. Drzwi na ring otwierają się. Mężczyźni starają się wyodrębnić ze stada tę jedną, zagonić ją na ring. Zwierzęta uciekają. Teraz już słychać chóralny, niemal ogłuszający kwik strachu i wściekłości. Ta zabawa w berka nie może trwać długo. W końcu jedno ze zwierząt udaje się zapędzić na ring – pomieszczenie 2 na 3 metry, wyłożone kafelkami. Drzwi się zamykają. Na ringu siły nierówne – ich dwóch i ona jedna. I każde z nich ma swoją rolę do odegrania. Ona ma umrzeć, w miarę szybko i niekłopotliwie. Bo to jest zakład produkcyjny, nie zoo. Tu się liczy wydajność, a wydajność to czas. “
Pozostały tekst jest mocny i dość brutalny, tak samo jak to co dzieje się za zamkniętymi drzwiami rzeźni. Tam się zabija.
Pan E ewidentnie nie zrozumiał tego co chciałem mu przekazać bo odpisał “tobie to sprawia fun !!! Kręci ! Strzelacie do dzików w azylu !!! Do zoo czy schronisk też pójdziecie ? Kiedy ?”
“dziś zwierzęta, potem co ?”
Pan E, przyjaciel zwierząt dodał też, że nie jada dziczyzny co osobiście uważam za spory błąd bo tylko dziczyzna da nam pewność, że mięso które spożywamy jest ekologiczne, a jego produkcja (bo tak należy nazwać hodowle) nie wpływa negatywnie na środowisko naturalne. Nie można powiedzieć tego na temat burgera którego zjadł pan E. Z badań prof. Gidon Eshela z Bard College w Nowym Jorku wynika, że hodowla bydła na mięso obciąża środowisko 10 razy bardziej niż jakakolwiek hodowla innych zwierząt gospodarskich, wymaga także 28 razy więcej powierzchni i 11 razy więcej wody niż produkcja wieprzowiny czy drobiu. Gdzie dla dziczyzny nie istnieje taki wyliczenie, bo to mięso powstało w sposób naturalny.
Jeśli zatem wziąć pod uwagę to co już wiemy to mamy do czynienia z człowiekiem który akceptuje masową produkcję mięsa które nie tylko wywiera negatywny wpływ na środowisko, a zwierzęta przewożone są w ciężarówkach do ubojni, gdzie z paniką w oczach trafiają na tak zwany ring by najpierw zostać porażoną prądem, a następnie otrzymać strzał z przyłożenia pistoletu “między oczy”. To jest ok, to jest etyczne, takie mięso można i powinno się jeść.
Przewiń w dół do następnej części.
[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row][vc_row equal_height=”” background_type=”image” background_img=”6241″ background_effect=”parallax” background_img_lazyload=”1″ shift_y=”0″ z_index=”0″][vc_column][vc_empty_space height=”200px”][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_wp_text]
Wychodząc na polowanie wybieram takie miejsca zasiadki aby zwierzyna mnie nie zaobserwowała, maskuje swój zapach i swoją obecność, oddaje strzał z ukrycia w taki sposób, aby śmierć była natychmiastowa. Po strzale daje zwierzynie czas na spisanie testamentu, nie zbliżam się do niej aby mieć pewność, że ta w ostatnich swoich chwilach nie będzie widzieć człowieka. Po dojściu do takiej zwierzyny zdejmuje z głowy kapelusz, honoruję złomem wkładając ostatni kęs do gęby, kładąc pieczęć na miejsce w które trafiła kula. Dziękuję kniei za to że obdarowała mnie tak hojnym darem jakim jest zdrowe, smaczne a co najważniejsze ekologiczne mięso. Całość trafia do mojej zamrażarki i spiżarni. Nic się nie zmarnuje, nie może, bo nie poluję dla zabawy. Kotlety, bitki, kiełbasa, pieczeń, mielone, na kościach pyszna zupa, z wątroby pasztet.
Moje mięso nie ma daty przydatności do spożycia, nie ląduje w śmietniku, nie wraca do producenta. Mięso pana E nie jest takie. Ono jest towarem, produktem który jest zawsze na sklepowej półce, wędliną, która gdy zacznie się psuć ląduje w koszu na śmieci.
Dziwne że to pan E nazywa mnie chorym wariatem, chociaż z naszej dwójki to ja wiem skąd pochodzi moje mięso i jaką drogę pokonało aby trafić na mój stół. Okazuje zwierzynie i naturze szacunek będąc wobec niej etycznym. Niejaki E jako przyjaciel zwierząt nawołuje do tego, abym gołymi rękami zabijał zwierzęta zadając im ból, skazując na męki i niepotrzebny widok człowieka tak jak robi się to w rzeźni.
Na szczęście jestem myśliwym. Wiem skąd bierze się mięso które trafia na mój stół. Niestety nie można tego powiedzieć o panu E. On uważa, że dba o zwierzęta i ratuje je walcząc na facebooku z takimi jak ja.
Darz Bór!
[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row]