Time of the hunting exams
24 maja, 2018A roe buck!
28 maja, 2018[vc_row][vc_column][vc_wp_text title=”Biedne te nasze sarny, praktycznie każdego dnia muszą słuchać, że są żonami jelenia, a na świat wydają Jelonki – gatunek żuka. Ciekawe co o tym myśli, który zgodnie z definicją ma być mężem kozy i ojcem koźlaka.”]
Z rozpoznaniem gatunków i płci nie mają problemu myśliwi. Zarówno CI krajowi jak i zagraniczni, którzy jakiś czas przyjeżdżają w odwiedziny do naszych łowisk. O takich myśliwych mówimy dewizowcy. Dewizowiec nie musi być myśliwym zagranicznym. Możemy to też być my, myśliwi krajowi, którzy z uwagi na brak danej zwierzyny ruszamy w Polskę lub świat w poszukiwaniu łowieckich wrażeń i trofeów. Wystarczy wpisać w sieci hasło biuro polowań, aby przekonać się, gdzie i na co możemy polować: Polska, Afryka, Rosja, Finlandia, Nowa Zelandia, Kanada, Grenlandia i inne kraje, które są otwarte dla wszystkich dysponujących odpowiednim budżetem i uprawnieniami. Oczywiście może się okazać, że z takiego wyjazdu powrócimy z o wiele większymi wydatkami niż planowaliśmy, bo trofeum okazało się być mocniejsze niż przewidywaliśmy przed wyjazdem. Może być też tak, że będziemy zmykać w popłochu, w atmosferze skandalu.
Przewiń w dół do następnej części
[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row][vc_row equal_height=”” background_type=”image” background_img=”6127″ background_effect=”parallax” shift_y=”0″ z_index=”0″][vc_column][vc_empty_space height=”140px”][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_wp_text]
Na jednej z Facebookach grup pojawił się niedawno wpis bardzo znanego polskiego fotografa, opisujący sytuację z pewnego Polskiego łowiska. W dużym skrócie – medalowy, 10 letni rogacz, inspirujący do miana rekordu naszych łowisk spisał testament po strzale z rąk zagranicznego myśliwego. Następnego dnia trofeum opuszcza łowisko a po kilku dniach o tym polowaniu wie już duża część myśliwych w tym kraju. Kozioł nie został poddany wycenie, a PZŁ podejmuje działania w celu wyjaśnienia i pociągnięcia do odpowiedzialności osoby które to naruszyły przepisy w sprawie wycenie trofeów łowieckich. W tej kwestii nie ma żadnych zastrzeżeń – wycena powinna się odbyć. Jednak to nie wycena boli najbardziej.
Podobno do kozła strzelano bez odpowiedniego rozpoznania, w pośpiechu i bez zgody podprowadzającego. Komentarze z cyklu „potęga”, „cudo”, czy „Dziedzictwo narodowe” pod zdjęciem który jednego z myśliwych z tamtejszego koła coraz bardziej utwierdzają w przekonaniu, że mógł to być wybitny kozioł. Wiele osób piszę: „skandal”, „smutek”, „żal” i nie może uwierzyć, jak doszło do tego, że ktoś z poza kraju mógł pociągnąć za spust.
A gdyby odsunąć na bok emocje i spojrzeć na tę sprawę z innej strony.
Zagraniczny myśliwy siada przed komputerem, przegląda oferty biur polowań w Polsce, gdzie większość z nich pisze o „atrakcyjnych łowiskach i rekordowych trofeach”, łowiskach dla „koneserów szukających starych rogaczy o mocnych parostkach”, rogaczach „kategorii lux”, czy o łowiskach i rogaczach „spełniające wymagania nawet najwybredniejszych”.
Wśród znajomych słyszy, że te oferty to nie żart i polecają mu przekonanie się na własne oczy. Wysyła zapytanie o termin polowań. W informacji zwrotnej pojawia się termin, cena i umowa. Koszt spory, więc liczy na to, że to co czytał okaże się prawdą. Jest bowiem wymagającym, wybrednym myśliwym, poszukującym rogacza z kategorii lux, takiego prawdziwie rekordowego.
Przyjeżdża do kraju, gdzie od dnia zero słyszy, że lepiej nie mógł trafić i że rogacze u nas pięknie i mocne. Mija Pierwszy dzień, mija drugi a rogacze takie sobie.
Są, ale nie za to przecież płaci. Takie ma u siebie i nie jest to szczyt jego marzeń. Jest bowiem klientem premium, zapłacił i wymaga. Podprowadzający i opiekunowie obiecują, że w końcu trafi na tego naprawdę mocnego.
Wymyślają coraz to inne metody – zasiadka, podchód, nawet objazd łowiska w autem. Zmieniają rejony polowań, a klient się niecierpliwi. Pokazuje na zegarek, kalendarz i narzeka, że nie ma obiecanego rogacza.
W końcu jest, naprawdę mocny kozioł. Rogacz o którym klient czytał na stronie biura polowań i o którym słyszy od pierwszych minut pojawienia się w kraju. Wie, że za to zapłacił. Wie, że o takim marzył. Podprowadzający gasi silnik, a myśliwy wyskakuje z auta i strzela, nie spodziewając się, że mogło by być inaczej. Przecież to ten kozioł! O nim ciągle była mowa! Czekał na niego od kiedy zarezerwował termin.
Szczęśliwy oczekuje złomu, wiedząc, że ma to po co przyjechał, to co mu obiecano, to za co zapłacił.
Podziwiając rekordu widzi, że coś jest jednak nie tak, robi się zbiegowisko, przybiega ktoś z aparatem i wielkim obiektywem. Atmosfera robi się nieprzyjemna, mówią szybko w obcym języku. Nie zdążył nawet wysłać zdjęć znajomym. Brakuje tylko policji jakby był jakimś przestępcą.
Wieczorem wraca na kwaterę, ale coś nadal jest nie tak. Dzwoni do znajomych, a Ci sugerują szybki powrót mówiąc, że o Polsce to różne rzeczy mówią. Podejmuje decyzję o wyjeździe, zanim stanie mu się coś złego. Zabiera trofeum i wraca do swojego kraju. Nie ufa tym ludziom. Nie wie co się dzieje i nie chce ryzykować pozostania tu ani chwili dłużej. Mijając granicę oddycha z ulgą. Będzie wspominał ten wyjazd jako dziwny, na szczęście jednak udany. Wrócił z obiecanym wybitnym rogaczem, szkoda tylko że nie zdążył go wycenić..
Przewiń w dół do następnej części.[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row][vc_row equal_height=”” background_type=”image” background_img=”6232″ background_effect=”parallax” shift_y=”0″ z_index=”0″][vc_column][vc_empty_space height=”140px”][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_wp_text]
No dobrze tak naprawdę to nie wiem jak było, a sam punkt widzenia dewizowca zmyśliłem. Pewnie mocno to podkoloryzowałem i zbytnio wybieliłem, ale czy nie tak mogło to wyglądać? Z punktu widzenia klienta podprowadzający zrobił piękną robotę, a on upolował okazałego rogacza dokładnie takiego o jakim czytał na stronach biura. Inną kwestią jest to jak do tego doszło.
Robimy wielkie oczy na sposób polowania, na to, że podprowadzający nic nie zrobił i że o strzale nie wiedział, ale przepraszam, czy nikt nie przewidział takiej sytuacji? Nie wiedziano jaki rogacz jest na tym terenie? Nie przewidziano, że dewizowiec będzie do takiego rogacza chciał strzelać? Wiadomo, dlaczego myśliwi przyjeżdżają na dewizówki. Strzelają bardzo dużo, bardzo mocnej zwierzyny, często nie bojąc się kosztów, bo ich na to stać.
Wiem, boli, kiedy za spust pociąga ktoś inny, boli, że to nie ja a ktoś z zza granicy oddał strzał. Boli, że takie trofeum opuściło kraj. Boli, że nie został uwieczniony na zdjęciach, ale ten człowiek dokładnie po to tu przyjechał. Na samym starcie czytał o medalowych kozłach i dokładnie takiego upolował. Zapłacił, kupił, więc ma.
Fakt, że nie ma wyceny to zupełnie inny problem i ten powinien zostać rozwiązany, aby takie sytuacje się nigdy więcej nie zdarzały.
Autor pisze, że nie taka forma, nie taka treść. Niestety, dokładnie ta forma i ta treść – treść ze strony, oferty, ogłoszenia i obietnic. Nie dziwmy się, że tak się stało, bo nie było możliwości, aby spotkanie z kozłem skończyło się inaczej. To wcale nie musiała być Polska, to nie musiał być myśliwy z zagranicy. To mogła być sprawa myśliwego z Polski na afrykańskiej ziemi. Przecież zapłacił więc wymaga. Darz Bór!
[/vc_wp_text][/vc_column][/vc_row]