Dlaczego każecie nam męczyć zwierzęta?!
10 lipca, 2019Extreme Weekend 2019
8 sierpnia, 2019Jak zawsze u nas w super cenie:
Pamiętacie historię szwedzkiego mięsa? Było o nim głośno jakieś 10 lat temu, kiedy to do Polski trafiły transporty mięsa, wyprodukowanego w Szwecji na potrzeby wojska, które u nas było wykorzystywane jako farsz do gołąbków i nadzienie do pierogów. Mięso miało formę proszku i liczyło prawie 26 lat. Co ciekawe zgodnie z etykietą wciąż nadawało się do spożycia i gdyby Louis Pasteur żył to pewnie byłby ze Szwedów dumny. Tym razem temat również dotyka Szwecji i mięsa, ale może się okazać, że mięsa w mięsie może wcale nie być!
[wvc_facebook_page_box height=”400″ show_faces=”true”]Potwierdzenie procentu cukru w cukrze to jedna z wielu kultowych scen z komedii “Poszukiwany, poszukiwana” i kto wie, może to właśnie filmowy pan profesor był prekursorem podawania na etykietach procentowej zawartości składników.
Idąc tym tropem można sprawdzać etykiety kiełbas, szynek, pasztetów i innych produktów do czego zresztą serdecznie zachęcam, bo powinniśmy wiedzieć co wybierać. Może się bowiem okazać, że wystarczy wziąć do ręki klasyczną parówkę, a niektóre z nich będą miały 50% mięsa w mięsie, inne 80% mięsa w mięsie a jeszcze inne 90% mięsa w mięsie. Na 500% chyba nie ma co liczyć, ale wiadomo mięso to nie sacharyna…
W wielu przypadkach o składzie nie będziemy mogli dowiedzieć się wcale, tak jak to bywa chociażby w restauracjach. Wszystko jest ok, dopóki nad całością czuwa szef kuchni kontrolujący jakość produktów. Co jednak, gdy produkt, który otrzymujemy nie jest tym za jaki zapłaciliśmy a całość odbywa się z premedytacją?
Mowa o pilotażowym projekcie firmy sieci Burger King, który odbywa się w Szwecji. W tak zwanej akcji “50/50” losowo, bez wiedzy klienta podawany jest mu burger mięsny lub (nie użyje określenia burger) pulpa roślina wyglądem przypominająca kotleta. Jak podaje portalzpozywczy.pl
“Pilotażowe wprowadzenie programu w Szwecji ma być testem przed rozwinięciem kampanii na cały rynek europejski.
W jej ramach wprowadzono do menu Rebel Whopper i Rebel Chicken King – kopie burgerów z wołowiną i kurczakiem, wktórych kotlety wyprodukowano na bazie roślin.
To, który z burgerów trafi do klienta dzieje się bez jego wiedzy i jest wybierane losowo. Na pudełku nie ma też widocznego oznaczenia, jaki burger się w nim znajduje. Klient dopiero po zeskanowaniu kodu z pudełka uzyska informacje, czy w burgerze otrzymał kotlet z mięsa czy też zrobiony na bazie roślin.”
Nie wiem czy pomysł ten przyjmie się w Szwecji, kraju które lubi i jada mięso w wielu formach i postaciach. Mi osobiście ten pomysł się nie podoba. Nie po to idę po burgera i mając wybór decyduje się na mięso, aby w zamian otrzymać podróbkę. Rozumiem, że daje się mi wybór, po to abym mógł spróbować tego z warzyw i samemu zadecydować. Natomiast robienie tego w taki sposób nie do końca mi się podoba. Rozumiem, że będę mógł sprawdzić w automacie kod kreskowy i po fakcie zobaczyć co otrzymałem. Ja jednak zdecydowanie wolałbym przed.
Mam nadzieję, że projekt ten się nie przyjmie i ludzie będą mogli nadal dokonywać świadomych wyborów i decyzji odnośnie chociażby tak prostej rzeczy jak posiłek. Zastanawiam się też, jak bardzo wpłynie to na obroty i klientów, bo czasy, gdy określenie burger kojarzył się tylko z dwoma największymi sieciami fastfoodów na świecie.
Dzisiaj nie wystarczy już zmielić kawałka wołowiny, bo konkurencja jest ogromna Wiedzą o tym chociażby organizatorzy czerwcowego Gastro Fajer 2019 który odbył się w Katowicach. Na uczestników czekały takie przysmaki jak burger ze strusia, który, jak przeczytałem na stronach http://strusburger.pl/ ma mniej tłuszczu niż kurczak i dużo żelaza hemowego. Podobnoburger ze strusia to trochę taka dziczyzno-wołowina jak mówi o nim właściciel. Poza strusiem na głodomorów czekały też burgery z zebry, pytona czy krokodyla.
Burger z kaczki? Proszę bardzo! Można go zjeść na co dzień w wielu miejscach w naszym kraju.
Osobiście najchętniej sięgam po burgery przygotowane w domu, na własnym grillu, z własnoręcznie upolowanej dziczyzny. Ichociaż moje zapasy mięsa z jelenia już dawno się skończyły, to w zamrażarce wciąż czeka dzik i nieco sarniny, która równieżidealnie nadaje się na tę okazję. Niesamowitą radość sprawił mi także wild burger którego jadłem na Extreme Weekend.
Bo czy może być coś lepszego niż dziki burger jedzony na poligonie, wśród przyjaciół myśliwych, podczas takich zawodów jakExtreme Weekend?
Swoją drogą, kto wie, może warto zaprosić kolegów Szwedów do nas i pokazać im jak powinien smakować i wyglądać prawdziwy burger zanim będzie dla nich za późno.
Darzbór!
Related posts
This website uses cookies to improve your experience. By using this website you agree to our Data Protection Policy.Read moreWe use cookies to ensure that we give you the best experience on our website. If you continue to use this site we will assume that you are happy with it. Używamy plików cookie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Jeśli będziesz nadal korzystać z tej strony, zakładamy, że jesteś z tego zadowolony.OkRead more / Czytaj więcej