Wild fake news
15 stycznia, 2019Together against eco-terrorism.
19 stycznia, 2019Sytuacje z ostatnich dni zaskakują mnie coraz bardziej. Dzik jest wciąż na tapecie i wszystko wskazuje na to, że zbyt szybko nie ulegnie to zmianie.
Wielu przewidywało, że po całym medialnym szumie czeka nas masowe blokowanie polowań i tak też się dzieje. Okazuje się jednak, że jest szansa na wspólne działania w kierunku zaprzestania tego procederu. Coraz więcej osób mówi o tym, że ma problem z najazdami eko-terrorystów i co ciekawe – słowa te nie padają tylko z ust myśliwych.
Przewiń w dół do następnej części.
Kto blokuje polowania? Są to ludzie, którzy nie wiedza kim jest myśliwy i czym jest łowiectwo. Często sami jedzą mięso i noszą skórzane obuwie, paski czy torebki więc wydawało by się, że powinni mieć świadomość tego skąd to wszystko pochodzi. Niestety jak widzimy wcale tak nie jest. Wychodzą na tak zwane spacery z myślą, że ratują przyrodę. Niestety ludzie Ci zapominają, że zarówno rolnicy jak, mieszkańcy wsi czy nawet miast wcale nie muszą być zadowoleni z ich działań, a te potrafią w znaczący sposób odbić się na ich kieszeniach. Blokujący coraz bardziej narażają się na gniew rolników.
Z rolnikami wiele nas łączy. To my pilnujemy ich upraw, to my wypłacamy szkody łowieckie, mamy także wspólny problem o nazwie ASF który zagraża hodowlom świń. Myśliwi wykonujący polowanie działają zgodnie z wytycznymi rządu i wykonują określony plan pozyskania zwierzyny. Tutaj nie ma samowolki. Zgłaszamy polowania, oznaczamy teren, przestrzegamy zasad bezpieczeństwa właśnie po to, aby odpowiednio gospodarować populacją. Dzięki temu rolnicy mogą w spokoju zając się uprawą, a mięso, nabiał, warzywa, owoce czy produkty zbożowe regularnie trafiają później na półki sklepowe w kraju i za granicą. Reagując na blokowanie polowania zgłaszamy sprawę na policję, która to poza spisaniem danych takich osób niewiele więcej może zrobić. Z naszego punktu widzenia to i tak dużo, bo dzięki temu jesteśmy w stanie dochodzić naszych praw w sądzie żądając odszkodowania za niewykonane plany, szkody łowieckie czy chociażby koszty organizacji polowań. Jednak to wciąż nie wystarcza, bo eko-terroryści czują się bezkarnie.
Tę sytuację postanowili zmienić rolnicy w powiatach piotrkowskim, tomaszowskim i opoczyńskim. Jak donosi portal farmer.pl rolnicy z tych regionów porozumieli się z PZŁ. Okazuje się, że w minionych weekendach rolnicy pomagali w organizacji naganki, wskazaniu miejsc w których widzieli dziki i zabezpieczaniu obszaru polowań przed dostępem osób nieodpowiedzialnych, czyli pseudo-ekologów. Bardzo cieszy mnie, że sam portal użył takiego określenia.
Przewiń w dół do następnej części.
Warte zacytowania są słowa pana Janusza Terki z zarządu powiatowego „Solidarności” które chciałbym przytoczyć:
„- Dla nas producentów trzody redukcja populacji dzików to kwestia „być albo nie być” naszych chlewni.”
Szczególnie istotna jest druga część wypowiedzi:
„-Sabotowanie odstrzałów jest nad wyraz szkodliwe a bezkarność tzw. obrońców zwierząt jest dla nas niezrozumiała. Intencje tych pseudo-ekologów nie są dla nas czyste. Gdzie oni byli, gdy w chlewniach na Podlasiu czy Lubelszczyźnie wybijano świnie, w tym prośne lochy, których tak bronią teraz w przypadku dzików? Gdyby rzeczywiście mieli na względzie dobro zwierząt, to powinni pomagać służbom w lokalizowaniu padłych na ASF dzików w lasach, by wirus nie przechodził na kolejne zwierzęta. Ale oni nie robili nic, dopóki kwestia ASF nie stała się kwestią polityczną.”
Ta wypowiedź nie wymaga żadnego komentarza. Jest na tyle przejrzysta, że każdy powinien ją bez problemu zrozumieć i wyciągnąć z niej wnioski.
Zastanawiam się czy rolnicy także nie staną się wrogiem ekologów. Pewnie niebawem tak się stanie bo jak donosi portal agri24.pl Podlaska Izba Rolnicza wysłała wniosek do Ministra Środowiska „o podjęcie możliwych rozmów i działań w sprawie zniesienia moratorium na odstrzał łosi” mówią także o tym, że „gatunek powinien być pozyskiwany tam, gdzie przekroczona jest optymalna wielkość populacji oraz tam gdzie stwarza zagrożenie, czyli na obszarach, gdzie jego zagęszczenie jest większe od 5 osobników na 1000 ha powierzchni leśnej i bagiennej” co w praktyce oznaczało by polowania w województwach kujawsko-pomorskim, mazowieckim, pomorskim, lubelskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim.
Ciekawi mnie czy rolników spotka taki sam hejt jak nas myśliwych. Cieszy mnie fakt, że zaczynamy działać wspólnie. Ciekawi mnie, czy do pseudo ekologów dotrze wreszcie, że bez myśliwych i rolników półki sklepowe z żywnością mogą świecić pustkami. Ciekawe co wtedy będą jeść.
Darz Bór!